Cześć!
Chodzi o to, że po prostu ostatnio nie mam koleżanek. Chodzę do szkoły katolickiej na dosyć wysokim poziomie, tam są trochę inne zasady- wszyscy są dla siebie mili, inny klimat i w ogóle. Co prawda można się malować, ja mam 14 lat, ale nie czuję raczej takiej potrzeby. Dzisiaj umówiłam się z dawną przyjaciółką, rok starszą, chodzi do mojej rejonówki. Mój problem polega na tym, że jak ją zobaczyłam to oniemiałam. Wymalowana (dosłownie jakby miała podbite oczy), wystrojona, klnie. Ja nie wychodziłam na dwór, bo mam strasznie dużo nauki, teraz przez to nie mam nawet do kogo się odezwać ze starej szkoły. Jak znowu się z nimi zacząć kolegować? Boję się wyśmiania, bo nie ubieram się tak jak dawniej się ubierałam. Chodzę tak jak mi wygodnie, ale wszyscy mają teraz inne zdanie o takich "odmieńcach". Co zrobić? Mama mówiła, że jak na nic nie mam czasu (ostatnio przez to kilka razy płakałam- po prostu było mi przykro) to mnie przeniesie do rejonówki. Pomóżcie... proszę...
czesc wiesz tez mam podobne problemy, ale napewno nie zmieniaj się ze względu na jakąś dziewczynę, która była twoja przyjaciółką. jeśli jej zależy na waszej przyjaźni to nie powinien to być dla niej żaden problem, że nie jesteś po prostu taka sama jak ona. a jeśli jest to problem to nie jest warta twojego zachodu ...
tylko, że ja nie chcę się z jej powodu zmieniać. nie wiem po prostu co zrobić, żeby zacząć się "kręcić" w starym towarzystwie. do koleżanek ze szkoły mam pół miasta. przyjde ze szkoły nie będę miała do kogo wyjść i z kim pogadać... kiedyś tak nie było, a teraz wszyscy nagle zrobili się niby tacy "dorośli". chłopcy latają za tymi, na które nie zwracali uwagi. przykładowo ta koleżanka co wyżej zaczęła się malować, a dzisiaj mi mówiła już o nowych adoratorach... ja tego nie rozumiem, dlaczego nikt nie zwraca uwagi na to, co ktoś ma w sobie tylko na wygląd :/:/
czy ja wiem- możliwe. ja bym nie mogła gadać z jakąś ładną dziewczyną czy chociażby chłopakiem, gdyby był nienormalny, miał głupie odzywki itd. ja tego swiata juz w ogole nie rozumiem, wszystko jest taakie podłe
ja chyba jestem pomiedzy tymi dwoma swiatami. tych ulozonych i tych nie ulozonych.
nie portafilabym zyc w zamknieciu, uczyc sie, czasem nie imprezowac gdy jest okazja oczywiscie, nie miec paczki znajomych i faceta, oczywiscie takiego do ktorego cos czuje, a ne takiego ktorego mam byc miec bo mi sie podoba.
ale nie rozumiem moich niektorych znajomych.. fajeczka, wodeczka, jakas speluna, jezdza do pubu, gdzie kreca sie przydrozne mele jakies. jesli juz imprezowac, to z kultura, ogolnie nie pije, moze inaczje -> zadko. jakos wole nie przeciazac organizmu.
dobrzem i jak jest. pomiedzy niebem a pieklem? ha
jezeli im cos nie pasuje, to po prostu sie z nimi nie zadawaj, nie sa nic warci jak oceniaja po wygladzie, po stroju, czy makijazu, a z tymi z twojej szkoly sporobj pogadac, nie nastawiaj sie negatywnie, czasami wydaje sie ze ktos jest inny, a jak sie z nim porozmawia okazuje sie ze jest w pozadku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach