Wysłany: Pon 17 Sty, 2005 18:16 Gdy śmiech zanika...
Śmiech, to rzecz niesłyszana,
nie przychodzi do mnie z rana.
Choć uciekam przez pokój, przez ciszę,
śmiechu świata nadal nie słyszę.
Chcę gdziec uciec od świata,
choć nie wiem, którędy droga,
nie widzę drzwi w korytarzu,
słyszę, jak trzeszczy podłoga.
Rzucam spojrzenie okiem,
chcę uciec bokiem.
Bokiem przez boczny korytarz,
bo wiem, że mnie smutek szuka.
Choć uciekam przez pokój, przez ciszę,
skrzypu podłogi już później nie słyszę.
Zamykam się później w piwnicy,
na dnie cierpień i męki,
może matka mnie kiedyś usłyszy,
może dotknę znów jej ręki.
Chcę zacząć od nowa,
choć dla mnie nie ma ratunku
i nie dla mnie pocieszenie,
bo swej przeszłości już nie zmienie.
I ukrywam twarz w dłoniach
słyszę, jak trzeszczy podłoga.
Już nie uciekam bokiem,
tylko stanowczym krokiem,
I idę przez świat śmiało,
aby życie z przeszłości nie powracało
_________________ Kiedys znajde dla nas dom z wielkim oknem na swiat,
znowu zaczniesz ufac mi,
nie pozwole ci sie bac!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach