A ja mam pieska kundelka Ma rudziutko-biało-żółty kolor i duże, brązowe oczka. 2 króliczki są łaciate (białe w czarne łatki). Mają brązowe oczka i także nie lubią noszenia. Kocham moje zwierzątka. To moi najlepsi przyjaciele...
kradziejka -Usunięty- Gość
Wysłany: Sro 23 Lis, 2005 13:54
Pixa napisał/a:
A ja mam pieska kundelka Ma rudziutko-biało-żółty kolor i duże, brązowe oczka. 2 króliczki są łaciate (białe w czarne łatki). Mają brązowe oczka i także nie lubią noszenia. Kocham moje zwierzątka. To moi najlepsi przyjaciele...
a to jest temat o królikach więc nie pisz tu o pieskach proszę
Tsej -Usunięty- Gość
Wysłany: Sro 23 Lis, 2005 17:50
nie wiem czy tego nie zamieszczałem już gdzieś ale jest to post obowiazkowy na każdym forum...
To historia która przydarzyła sie w domu kolegi i którą szczegółowo opisał, która była także tak fantastyczna że nie pozwolił sobie jej nawet przerywać...
Otóż był pewien królik w klatce...i całe życie w niej spędził. A że urzędował w niej sam to był z lekka (a nawet bardzo) nabuzowany i miał straszną chuć. Otóż ponownie rzecz ujmując wokoło klatki czesto przechadzał sie kot.
Kot ów spacerował złośliwie drażniąc królika, czasem nawet trącając klatke. Co było najgrosze jak to kot zawsze chodził z podniesionym wysoko ogonem, to doprowadzało królika do jeszcze większej szewskiej pasji.
Pewnego dnia kot *przesadził* i tak rozdrażnił królika że ten rzucając sie w klatce poruszył wajche blokującą (czy inny haczyk) i otworzył klatke. Kot orientując co sie stało natychmiast zaczął *uciekac*.
Jednakże jak każde dziecko wie. Nie ma ucieczki przed jurnością królika. Królik dopadł kota w dwóch susach i chwycił go w pół łapami na wysokości klatki piersiowej i zaczął wykonywac ruchy posuwisto-zwrotne.
Jednakże nie było to takie łatwe. Kot zamiast uciekac, wywijał *pupskiem* próbując sie wydostać na boki do tyłu(każdy wie jak koty dziwnie sie wycofuja). Królik natomiast nie miał wcale łatwej roboty...skuteczność jego trafien wynosiła około 1:3 i za kazdym takim ciosem kot wydawał z siebie przeraźliwe
Miiiaaauauuauuuuuuuuuuuuuuauauauau
Jednakże to nie koniec męki kota, bo przy każdym takim uderzeniu cały ten dwuwagonowy pociag przesuwał sie do przodu(za każdym trafieniem) które nie tylko potwierdzone jękiem kota ale także plaśnięciem przygniatanych jąder kota do ziemi(co było wyraźnie słychać)
Coś jak :
Sssssplaaaaś
I tak ciagnął do przodu ten rydwan rozkoszy az dotarł do schodów...
I tu dopiero zaczeła sie historia.
Królik tak jakby nie za bardzo chcąc kota wypuścić nie pozwalał przez chwila zpaść z pierwszego schodaka, ale ta katastrofa dla kota była nieunikniona. gdyz kot razem z królikem spadł na przedostatni stopień, kot zachaczył jajami o ten wyższy, co mu je z kolejnym Splasnieciem przytłoczyło między tucznym królikiem a wysokościa stopnia...
Tutaj Miauauaauuaa było najżałośniejsze, ale ta męka miała trwać wieczność...
Bo sytuacja powtarzała sie na każdym schodku az w tym rozpedzie dojechali do samego dołu, czyli cała wysokość pięter takich uderzeń o stopnie jądrami kota...
Na dole: tuż przed schodami była ściana...bo korytarz natychmiast zakręcał...
poniewaz ten miauczacy wagon nie potrafił skręcać...lub tez dwóch kierowców powodowało że mógł jechać tylko do przodu...
Gdy dojechali do ściany, królik nabrawszy juz skuteczności w trafieniach, uderzał w kota z taką siłą że ten przy każdym strike'u uderzał głowa o ściane(co lekko wygłuszało żałosne *Miau*.
Po wielu takich derzeniach kot zemdlał.................i DOPIERO wtedy królik dał mu spokój.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach