Sprzedałem nadzieję potężnemu wrogu
Jak się wydawało największemu z bogów
Honor zamieniłem na najsilniejszą broń
Zamiast chwalić Boga chwyciłem ją w dłoń
Tam krzyczeli ludzie: śmierć tobie syjonie!
Ja zamiast z tym walczyć, padłem im w pokłonie
Wierzyłem, że mój cel to wolność czystej rasy
Zamiast pokój, niosłem nienawiści czasy
Upadałem w wierze, zapomniałem Boga
Za to teraz czeka kara mnie tak sroga
Zamiast wierzyć w światło, ja wybrałem mrok
Jak do czarnej dziury zrobiłem skok
Gdzie zaś jest ma duma? Tam gdzieś w cyrku tkwi
Bo kto dumny dzisiaj, z tego człowiek kpi
A wielcy wojowie? Silni politycy?
To już jest historia, jak ziarno gorczycy
Gorzka i zarazem potrzebna do zrozumienia
Sensu bytu człeka i jego sumienia
Wszystko ma swój powód, cel i przeznaczenie
Więc w takim też razie czym ja? Urojeniem?
Czyniąc zło wierzyłem, że dobrem zasłynę
Jednak nabierałem coraz to większą winę
Nieświadom występków, plułem głupcom w twarz
Sam się zachowując jak największy łgarz
Co teraz? Pustka, przestrzeń beznamiętna
Wojna we mnie toczy się jakże pamiętna
Pamiętna dla tego, kto ją obserwuje
Kto to taki pytasz? Sam się zapytuję
Może właśnie Ciebie czeka czytelniku
Decyzja, rezultat, podanie wyniku
Lecz to mnie jest dane tutaj decydować
Z kim mam się sprzymierzyć, z kim mam ja wojować
Pewnym być nie mogę, sukcesu, porażki
Wszak to takie z losem moje są igraszki
Co się ze mną stanie? Nie wiem, czas pokaże
Jak na Ozyrysa sądzie serce zważę
Epitafium drugie - bo taki numer jego
Daję ludziom jeszcze niepewnym życia swego
Wybierzcie wy słusznie drogę waszych dni
By nikt nie mógł powiedzieć, że sobie z Was kpi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach