Hymm.. Pomijając już dziwne kule na fotkach, kiedyś przydarzyło mi się coś niezwykłego. Mieszkałam w dużym i starym domu, który wybudował mój nieżyjacy już dziadek. Dom był duży, a więc i pomieszczeń było sporo. Któregoś razu zachciało mi się przenieść do innego pokoju, bo skoro warunki były dogodne, to czego nie? Rodzice też nie mieli nic przeciwko temu. Był tylko jeden problem. W wybranym przez siebie pokoju stało stare łóżko, na którym 20 lat temu umarła moja babcia. Czułam niechęć do tego tapczapnu, więc poprosiłam rodziców, o wyniesienie, albo chociaż przeniesienie tego łóżka do innego pokoju. Z racji tej, że w innych pokojach nie było miejsca, starą wersalkę porozbijano na części i wyniesiono do tak zwanej przechowalni. Po paru dniach, od pozbycia się łóżka z domu, zdążyłam się już przenieść ze wszystkimi rzeczami do wybranego pomieszczenia i jednocześnie poczułam ulgę z pozbycia się tego tapczanu. Do ozdób dołączyłam, zebrane wcześniej kolorowe liście klonu w wazoniku. Nie zdążyliśmy jeszcze z rodzicami przenieść łóżka do tego pokoju więc musiałam spać ostatni raz w poprzednim. Rano kiedy weszłam do mojego przyszłego pokoju od razu przyciagnął moją uwagę zapach przepięknych perfum, rozpylonych nad liściami. Woń od razu skojarzyła mi się z nowymi perfumami mamy, kupionych kilka dni wcześniej. Jeszcze ich nie zdążyła urzyć. Od razu pobiegłam po mamę, aby pozwoliła mi otworzyć te perfumy i upewnić się czy to napewno ten zapach. Kiedy ujrzałam buteleczkę, oniemiałam. Nie zdażyłam jeszcze powąchać wieczka, bo uwagę przykuła mi ilość perfum. Buteleczka była prawie pusta. Zaznaczam, że to te same perfumy jakie można było poczuć na lisciach. Perfumy także nie byly otwierane, pudełko otaczała folia. I co o tym sądzicie? |