Dzieci OnLine

Psychologia - Sens życia !!

brzoskwinka_16 - Sob 29 Sty, 2005 22:29
Temat postu: Sens życia !!
Co jest dla Was natchnieniem do życia ??W czym widzicie sens tego świata ??Ostatnio rozmawiałam na ten temacik z moją psiapsiółą i jestem troche zaskoczona jej odpowidzią :" nie widze sensu życia żyje, bo musze ,bo boje sie śmierci Sad ".Jest to dla mnie straszne !! Confused Czy ktoś z Was ma takie same uczucia jak moja przyjaciółka ?? Dla mnie celem życia jest ciągłe ulepszanie swojego charakteru, ale to nie wszystko... takich celów życia mam wiele !!Tylko ten jest najważniejszy
Anonymous - Sob 29 Sty, 2005 22:59
Temat postu:
Heh, sens życia. No cóż dla mnie sensem życia jest ból, smutek, cierpienie, zemsta, radość, miłość, przyjaźń mógłbym tak jeszcze wymieniać w nieskończoność. Żyje po to aby zmagać się z tymi kretyńskimi przeciwnościami, pokonywać je, cieszyć się chwilą. Zyje dla siebie i staram się brać z życia jak najwięcej, jak najwięcej konsumować, ale również dawać, obdarzać bliskie mi osoby miłością, przyjaźnią i innymi uczuciami. Żyje po to aby być pamiętany i zostawić po sobie jakiś ślad.
Osobie która tego wszystiego nie widzi i mówi, że jest tylko po to, ażeby umrzeć to niech strzeli sobie w łeb już teraz. Będzie więcej miejsca dla mnie i innych osób którzy lubią z życia korzystać.
Noid - Nie 30 Sty, 2005 09:37
Temat postu:
Ja bardzo dobrze zapamiętałem słowa księdza mojej parafii:
"Życie ma sens jedynie wtedy kiedy jesteśmy darem dla drugiego człowieka"
Mała - Nie 30 Sty, 2005 13:17
Temat postu:
huna: "Sens życia wyraża się w samym przeżyciu życia, a nie w słowach opisujących przeżycie życia."
Anonymous - Nie 30 Sty, 2005 14:17
Temat postu:
Ludzie z którymi chce przebywać... inni ludzie... w tym dla kilku osób żyję nadal...
Chesterka - Wto 01 Lut, 2005 08:37
Temat postu:
Hmmm sens życia... Łatwiej byłoby powiedzieć jaki jest cel życia Wink

Celem życia jest śmierć Razz

Sensem życia jest... życie Rolling Eyes
Nike007 - Wto 01 Lut, 2005 10:42
Temat postu:
"Zyje dla siebie i staram się brać z życia jak najwięcej, jak najwięcej konsumować, ale również dawać, obdarzać bliskie mi osoby miłością, przyjaźnią i innymi uczuciami. Żyje po to aby być pamiętany i zostawić po sobie jakiś ślad. " Zgadzam się z R2 Ale chciałam dodać że ja żyję jeszcze dlatego by się doczekać dzieci i zyję dla przyjaciół. Ja tez często rozmawiam z moją przyjaciółką na takie tamaty! I zawsze pada ta sama odpowiedz: "Żyję bo ty żyjesz. Żyję bo chce kochac i być kochana... !!"
Iśka - Wto 01 Lut, 2005 11:50
Temat postu:
Ja nie doszukuję się sensu w życiu... Żyję i to życie jest piękne... Chciałabym zawsze być nastolatką, przeżywać pierwsze miłości, ale także rozczarowania. Kształtować siebie i pokazywać jaka jestem... I cały czas mieć marzenia, nadzieje - wierzyć, że kiedyś ludzie będą o mnie wiedzieli.
Zyję sama dla siebie;
dla człowieka, którego kiedyś spotkam (być może już spotkałam) i zapragnę z nim być na wieki;
żyję po to, żeby zrobić coś wielkiego, zmienic coś;
żyję dlatego że rodzice powołali mnie na świat.
Anonymous - Wto 01 Lut, 2005 14:57
Temat postu:
nie ma[m] sensu życia
Iśka - Wto 01 Lut, 2005 15:18
Temat postu:
kradziejka napisał/a:
nie ma[m] sensu życia


Kradziejko: oczywiscie, że jets sens życie i że Ty, tak jak każdy, go masz!
Żyjesz chociażby po to, żeby kiedyś spoktkać kogos z kim stworzysz własny dom Wink
Pulkownik Nikt - Wto 01 Lut, 2005 15:52
Temat postu:
Nie ma sensu. A jak przezyje zycie to juz swoja droga osobna hstoria ;P
aska - Wto 01 Lut, 2005 16:02
Temat postu:
Moim sensem życia , jest życie dla byliskich mi osób ( dla chłopaka , przyjaciół , rodziny a nawet dla reszty znajomych ) ... Bez nich , nie wiem co bym zrobiła . Gdy raz dowiedziałam się , że chłopak który mi sie podoba miał wypadek ( jest też moim przyjacielem ) , myślałam że sama padne ! Na szczęście nic mu sie nie stało , po za tym że ma pewnien uraz do przechodzenia przez ulice ...
natasha - Wto 01 Lut, 2005 19:40
Temat postu:
dla mnie sensem zycia jest wiele rzeczy np. rodzina przyjaciele napedzaja mnie oni do zycia dzieki nim czerpie z zycia to cio najlepsiejsze Smile
Anonymous - Wto 01 Lut, 2005 20:56
Temat postu:
Iśka napisał/a:
kradziejka napisał/a:
nie ma[m] sensu życia


Kradziejko: oczywiscie, że jets sens życie i że Ty, tak jak każdy, go masz!
Żyjesz chociażby po to, żeby kiedyś spoktkać kogos z kim stworzysz własny dom Wink


ty mi tu słońce nie wyjeżdzaj z facetami:) bo no eee no nie
brzoskwinka_16 - Wto 01 Lut, 2005 22:48
Temat postu:
Natashko ciesze sie że jestem m. in. dla Ciebie sensem życia Smile Kochana jesteś :*!! Ty tez jesteś kimś wielkim w moim życiu biggrin Wink

Cytat:
Sztuką jest zobaczyć świat usłyszeć głos,zrozumieć sens prostych słów...

Anonymous - Sro 02 Lut, 2005 08:31
Temat postu:
Ja podobnie jak kradziejka i Płk. nie mam sensu życia. Żyję chwilą, nic nie planuję. Nie myślę o tym, co będzie za X lat, z kim będę za X lat (czy może zostanę zakonnicą? JOKE) etc. Wolę nie planować, ani nie marzyć, nie myśleć, nie zastanawiać się.
Dlatego też nie mam sensu życia. A nawet jakbym go miała, to nie wiedziałabym, jaki on jest. Wink
panienka_wierzba - Sro 02 Lut, 2005 09:01
Temat postu:
sens zycia hah, mialam jak pamietam conajmniej kilka rozmow z plk na ten temat =)
nie mam sensu życia, podpisze się pod kilkorgiem poprzedników. Zazwyczaj żyje chwilą, nie lubie planować, gdybym chciała osiągnąć to czy tamto to staram się to osiągnać, jest to moj cel, jednak nie cel życiowy, dlatego staram się nie planować zbytnio na wyrost (chce skończyć szkołe.. i na razie koniec, potem bede myslec co będzie dalej) ponieważ np. ustawie sobie cel: chce mieć męża i 2 dzieci i dom i żebyśmy byli szczęśliwi, i to będzie sens mojego życia, owy cel będzie moim sensem, chęć jego osiągnięcia. Ale zawsze może okazać się, że np. będe miałą jakiś wypadek i już z nikim nie będę (nikt np. nie będzie mnie chciał), że po ślubie (czy moze tez przed) mąż będzie miał wypadek, albo umrze. Że mąż będzie świnią np. będzie pił, bił czy cos; że nie będe mogła mieć dzieci. I wtedy moje życie straci jakikolwiek sens, więc nie warto.
A żyje po co? nie żyje dla nikogo, nie ma ludzi niezastąpionych, żyje dla siebie.
Anonymous - Sro 02 Lut, 2005 11:25
Temat postu:
Co ma wspólnego sens życia z planami na przyszłość? ;]
panienka_wierzba - Sro 02 Lut, 2005 11:43
Temat postu:
hm.. nie wiem =D tak jakos mi sie złozylo ^^ hyhyhy Wink
bo np. dla kogos sensem zycia moze byc zalozenie rodziny Mr. Green =/ eeee dobra to ja juz nic nie mowie
*odchodzi od komputera w poszukiwaniu termometru* --"
Anonymous - Sro 02 Lut, 2005 11:47
Temat postu:
Ja osobiście nie wiążę planów na przyszłość z sensem życia. 2 różne sprawy
panienka_wierzba - Sro 02 Lut, 2005 11:50
Temat postu:
ja osobiście tez nie, ale widzisz, są różni ludzie, mają różne spojrzenie na świat itp.
Anonymous - Sro 02 Lut, 2005 16:39
Temat postu:
R2 napisał/a:
Co ma wspólnego sens życia z planami na przyszłość? ;]


Ja to rozumiem tak, że ktoś ma sens życia 'być sławnym' i dąży do tego, planuje, marzy etc. Wink Przynajmniej ja na to patrzę z takiej perspektywy.
brzoskwinka_16 - Sro 02 Lut, 2005 19:28
Temat postu: ...
Hmm... zakładając ten post miałam na myśli coś innego niż plany na przyszłość ( bo ja równiez żyje chwilą ) ale chodziło mi o to co jest tj. co pomaga nam żyć !![/quote]
Anonymous - Sro 02 Lut, 2005 20:11
Temat postu:
Co pomaga nam żyć? Mi wystarczy ukochana osoba, reszta przyjdzie sama ;]
panienka_wierzba - Sro 02 Lut, 2005 23:12
Temat postu:
ot co =) popieram przedmówce ^___^
Papierowa Tęcza - Czw 03 Lut, 2005 12:10
Temat postu:
sensem życia jest ciasto....... doszedł do tego wniosku mój kolega popijając 3 butelkę świeżego soczku marchewkowego. A co jest sensem ciasta? Mąka! A sensem mąki jest zboże, natomiast sensem zboża jest rolnik polski! A cóż takiego jest sensem rolnika polskiego? ENDRIU LEPPER (w świecie przestępczym popularnie zwany "Galareta"). W ten sposób powstaje nam teoria o ruchu ciał wiejskich Wink

A teraz tak na serio - sens życia..... może sensem życia jest to, aby walczyć nie raniąc innych. Walczyć o lepsze jutro, w którym nie będzie tej walki... sam nie wiem..
Kicia91 - Pią 04 Lut, 2005 22:04
Temat postu:
hmmm to jest dobre pytanie co jest sensem zycia... Czasami mam wrażenie że nie mam sensu zycia.. Że nie ma po co życ nie ma sensu... Czasem mam takie chwile że po prostu odechciewa mi się żyć i wtedy mysle że nie ma sensu zyc... A znowu kiedy mi cos sie uda i jestm wesoła to wie że zycie ma sens... tak naprawde to wydaje mi się że zycie ma sens tylko wtedy gdy tego chcemy i zalezy jak sie czujemy i jaki mamy nastrój ... ( nie wiem jak inni ale ja tak to odczuwam )
Mam jeszcze jedno odczucie kiedy jestm smutna to rozmyslam o zyciu i takich tam i wtedy mysle że nie ma po co życ co z 6ego że zyjemy jak i tak umrzemy kiedys... zycie to jest tylko jakiś odcine naszego prawdziwego życia po smierci i czasm nie moge pojąć że po smierci bedziemy zyc wiecznie (wierze w zycie wieczne i wogole jestem wierzaca) to słowo mnie dobija troszke bo nie moge pojąc tego "wiecznośc" tzn zawsze bez konca po prostu nie mogę..
Czy wy tez macie czasem podobne odczucia???
panienka_wierzba - Pią 04 Lut, 2005 22:12
Temat postu:
tylko że (jesli jestes wierząca co napisałaś) owe życie wieczne nie polega na tym że wciaż płynie czas i wogóle. Po prostu wtedy nie ma czasu (tak nam gadała babka na religii =/ że taki jest bóg, dla niego nie ma czasu i my tego nie pojmiemy, my tego nie ptorafimy zrozumiec jako ludzie) i jeśli jesteś wierząca osobą to wydaje mi się że wlasnie (gdybym sama w cos takiego wierzyla Wink) na tym bedzie polegało zycie wieczne, nie będzie pojęcia czas.
Elly - Pią 04 Lut, 2005 22:23
Temat postu:
Sens życia ... powtóże sie za paroma osobami ale cuz... Ja nei mam sansu życia żyje chwilą jak Gabrielen , kradziejka i Płk. Nikt. Nie myśle o tym co było wczoraj co będzie jutro za pare lat ... wole żyć chwilą ,teraźniejszością itd.... Czasem marze ale marzenia nie sa sesem życia .
A co do życia wiecznego to nie mam zdania . Razz
Anonymous - Sob 05 Lut, 2005 13:44
Temat postu:
panienka_wierzba napisał/a:
tylko że (jesli jestes wierząca co napisałaś) owe życie wieczne nie polega na tym że wciaż płynie czas i wogóle. Po prostu wtedy nie ma czasu (tak nam gadała babka na religii =/ że taki jest bóg, dla niego nie ma czasu i my tego nie pojmiemy, my tego nie ptorafimy zrozumiec jako ludzie) i jeśli jesteś wierząca osobą to wydaje mi się że wlasnie (gdybym sama w cos takiego wierzyla Wink) na tym bedzie polegało zycie wieczne, nie będzie pojęcia czas.

Mnie by tam za przeproszeniem kurwica wzięła ;P. Takie po prostu istnienie w wieczności nie jest dla mnie jakąś 'nagrodą'. Po co marnować życie dla takiej perspektywy istnienia po śmierci. Jeżeli bóg istnieje to kiepsko sobie to zaplanował.
Anonymous - Sob 05 Lut, 2005 14:01
Temat postu:
R2 napisał/a:
panienka_wierzba napisał/a:
tylko że (jesli jestes wierząca co napisałaś) owe życie wieczne nie polega na tym że wciaż płynie czas i wogóle. Po prostu wtedy nie ma czasu (tak nam gadała babka na religii =/ że taki jest bóg, dla niego nie ma czasu i my tego nie pojmiemy, my tego nie ptorafimy zrozumiec jako ludzie) i jeśli jesteś wierząca osobą to wydaje mi się że wlasnie (gdybym sama w cos takiego wierzyla Wink) na tym bedzie polegało zycie wieczne, nie będzie pojęcia czas.

Mnie by tam za przeproszeniem kurwica wzięła ;P. Takie po prostu istnienie w wieczności nie jest dla mnie jakąś 'nagrodą'. Po co marnować życie dla takiej perspektywy istnienia po śmierci. Jeżeli bóg istnieje to kiepsko sobie to zaplanował.

Popieram tego pana.... tak sobie dzisiaj myslałam o Monty Pythonie (dobrze napisałam) i przypomniał mi się ten film... proponuje obejrzenia go każdemu. Przedstawia życie po kawałku od urodzenia do śmierci =) "Sens życia według Monty Pythona" biggrin
panienka_wierzba - Sob 05 Lut, 2005 14:56
Temat postu:
elfkaNenar napisał/a:
R2 napisał/a:
panienka_wierzba napisał/a:
tylko że (jesli jestes wierząca co napisałaś) owe życie wieczne nie polega na tym że wciaż płynie czas i wogóle. Po prostu wtedy nie ma czasu (tak nam gadała babka na religii =/ że taki jest bóg, dla niego nie ma czasu i my tego nie pojmiemy, my tego nie ptorafimy zrozumiec jako ludzie) i jeśli jesteś wierząca osobą to wydaje mi się że wlasnie (gdybym sama w cos takiego wierzyla Wink) na tym bedzie polegało zycie wieczne, nie będzie pojęcia czas.

Mnie by tam za przeproszeniem kurwica wzięła ;P. Takie po prostu istnienie w wieczności nie jest dla mnie jakąś 'nagrodą'. Po co marnować życie dla takiej perspektywy istnienia po śmierci. Jeżeli bóg istnieje to kiepsko sobie to zaplanował.

Popieram tego pana.... tak sobie dzisiaj myslałam o Monty Pythonie (dobrze napisałam) i przypomniał mi się ten film... proponuje obejrzenia go każdemu. Przedstawia życie po kawałku od urodzenia do śmierci =) "Sens życia według Monty Pythona" biggrin


wpierw do wypowiedzi R2 =) mnie też by kurwica wzięla, ale taki jest osąd mojej ukochanej (grrr -- --") pani katechetki. Ja tam sądze że po śmierci nie ma nic i tyle.

teraz do wypowiedzi panienki Paulinki ^^ widziałam =) kupe czasu temu ale widziałam =] (ze 2 razy) ^^ tak a więc sensem życia jest........ Mr. Green
kabama - Pon 07 Lut, 2005 20:14
Temat postu:
dla mnie nie ma sensu a przynajmniej ja go nie znam. Ja żyję bo wiem że muszę żyć nie wiem po co nie wiem dlaczego ale musze. Dlatego żyję. A skoro żyję to staram się używać tego życia żyć po swojemu dla siebie. Walczę o życie. Nie obchodzą mnie inni bo żyje dla siebie. Nie wiem co będzie po śmierci... Jak umrę to się dowiem więc nie tracę zbyt duzo energii nad rozmyślaniem o tym bo wiem że niczego więcej się sobie nie uświadomie. Nie mam wyboru musze zaakceptować to że niczego więcej się na razie nie dowiem. Dlatego przyjkmuje to do wiadomości. Zamiast siedziec cały czas bezczynnie staram się coś zrobić aby dłuzej żyć aczkolwiek często rozmyślam o różnych rzeczach bo wiem że w ten sposób uczę się życia być może ta wiedza kiedyś po śmierci mi się przyda. Nie wiem i nie jest mi wyraźnie dane abym to wiedziała.
Pozdrawiam
PS. sory za powtórzenia Razz
Ppark - Pon 07 Lut, 2005 20:37
Temat postu:
Cytat:
Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może
równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?

Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,
którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.
Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,
co się zabija, kiedy otoczą go żarem?

Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny
może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?
Rezygnacja?... Czyż przez to mniej się cierpieć będzie,
gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny?

Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda,
kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie?
Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie.
co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.

Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.

Kazimierz Tetmajer "Koniec wieku XIX"


Krócej: nic, nic, wielkie nic, a potem śmierć, i pewnie znowu nic. Tylko codzienność i ciśnienie świata pozwalają nam nie popaść tu w obłęd.
Merkavoth - Wto 08 Lut, 2005 01:18
Temat postu:
Sens życia wg. Merkavotha?
Kobieta ---> Wolność ---> Walka ---> Terry Pratchett ---> Mr. Green
Merkavoth - Wto 08 Lut, 2005 01:20
Temat postu:
Ajj!
Między Wolność i Walkę wstawić Muzykę!! Love
Iśka - Wto 08 Lut, 2005 13:06
Temat postu:
Kobieta i wolność? Hmm... dziwne pojęcie wolności Razz
Anonymous - Wto 08 Lut, 2005 15:56
Temat postu:
pratchett aaa moja miłoścRazz
Merkavoth - Wto 08 Lut, 2005 17:32
Temat postu:
Kobieta i wolność wcale nie muszą się wylkuczać. Ja jestem wolny tylko z Nią...
Iśka - Wto 08 Lut, 2005 17:35
Temat postu:
kradziejka napisał/a:
pratchett aaa moja miłoścRazz

Noo, ładnie ostatnio off topujesz ;P

Merkavoth napisał/a:
Kobieta i wolność wcale nie muszą się wylkuczać. Ja jestem wolny tylko z Nią...

To musi być prawdziwa miłość... zazdroszczę Ci Wink
Robal - Wto 08 Lut, 2005 22:01
Temat postu:
Kobieta i wolność? Na dłuższą metę (zwłaszcza po zaobrączkowaniu) nie do pogodzenia. Złota klatka-tak, ale w żadnym wypadku nie wolność. Jedynie czemu, to do końca życia pozostanę wierny Tolkienowi w tłumaczeniach Skibniewskiej (choć zabieram się ostatnio za oryginał), muzyce Pink Floyd i przyprawianiu czego się da papką majonezowo-keczupową lub tabasco. I żadnej walki-najwyżej z pilotem od telewizora i papierkami od cukierków.
A co do sensu- puki nie umrzemy to się i tak nie dowiemy. A jak umrzemy naprawdę to co nas to będzie obchodziło. Żyjmy dniem dzisiejszym zgodnie z naszymi sumieniami i rewolucyjną zasadą "nie rób drugiemu co tobie niemiło", pozostawmy po sobie dobre wspomnienia (no dobra- jakiekolwiek byle trwałe. W końcu Herostratesowi też się udało), przekażmy dalej nasze geny, pozwólmy przy okazji żyć innym...i... jak dla mnie, starczy. A o reszcie przekonamy się potem.
panienka_wierzba - Sro 09 Lut, 2005 09:25
Temat postu:
Robal napisał/a:
przyprawianiu czego się da papką majonezowo-keczupową

myslalam ze tylko ja mam takie zboczenie Wink
Robal - Czw 10 Lut, 2005 08:02
Temat postu:
Nie tylko. Jest nas więcej.
Merkavoth - Czw 10 Lut, 2005 10:46
Temat postu:
Robal napisał/a:
Kobieta i wolność? Na dłuższą metę (zwłaszcza po zaobrączkowaniu) nie do pogodzenia. Złota klatka-tak, ale w żadnym wypadku nie wolność. Jedynie czemu, to do końca życia pozostanę wierny Tolkienowi w tłumaczeniach Skibniewskiej (choć zabieram się ostatnio za oryginał), muzyce Pink Floyd i przyprawianiu czego się da papką majonezowo-keczupową lub tabasco. I żadnej walki-najwyżej z pilotem od telewizora i papierkami od cukierków.
A co do sensu- puki nie umrzemy to się i tak nie dowiemy. A jak umrzemy naprawdę to co nas to będzie obchodziło. Żyjmy dniem dzisiejszym zgodnie z naszymi sumieniami i rewolucyjną zasadą "nie rób drugiemu co tobie niemiło", pozostawmy po sobie dobre wspomnienia (no dobra- jakiekolwiek byle trwałe. W końcu Herostratesowi też się udało), przekażmy dalej nasze geny, pozwólmy przy okazji żyć innym...i... jak dla mnie, starczy. A o reszcie przekonamy się potem.


No więc ja mam PLANY, drogi kolego, żeby się nie obrączkować wcześniej, niż to będzie naprawde niezbędne, i mam to szczęście, że moja dama popiera mnie w tym. Poza tym mam na nią duży wpływ /jak na większość otoczenia...taki się urodziłem/ i nie odczuwam 'presji zniewolenia', bo dyskutujemy dużo na ten temat. Kiedy coś trzeba zmienić, to się o tym rozmawia i decyzja jest zawsze wspólna.
Oczywiście nie pouczam kogoś o wiele bardziej doświadczonego...może dla nas jest po prostu jeszcze za wczeście na 'wewnątrzrodzinne knowania' Mr. Green

ps.Majonez+Keczup rulez!!! Ja to nawet nazwałem maczup...albo kejonez...nie pamiętam.

<sorki moderków za offtopik Wink >
Robal - Czw 10 Lut, 2005 14:21
Temat postu:
Ja, drogi kolego, również mam takie plany, by nie dać się za szybko uziemić (czyt: szybko dorosnąć). Problem tylko w tym, że latka lecą, znakomita większość ludzi z mojego rocznika jest już zaobrączkowana (czasem i wielokrotnie) i niejednokrotnie również rozmnożona, więc czuje się presję społeczną i dodatkowo ciśnienie wewnątrzrodzinne, gdy cioteczki pytają "no tak- twoja młodsza kuzynka już ma dzieci a ty?". ALe z moją obecną panią jestem dopiero od roku, więc takie plany są jeszcze daleko-daleko. Na razie ona musi sie obronić, potem ja, a myslenie o dorosłości zostawimy sobie na kolejne lata...No chyba, że tabletki zawiodą Wink
Merkavoth - Czw 10 Lut, 2005 23:11
Temat postu:
Żebyś nie wykrakał Wink
A co do presji, to nauczyłem się na nią 'wypróżniać'. Powód: od urodzenia obecność nadopiekuńczej, ambitnej mamusi. Neutral
yellow_flower - Czw 17 Lut, 2005 12:07
Temat postu:
Dla mnie życie jest czymś niepowtarzalnym, czymś co otrzymało się w darze od Boga...czymś czego nie można w byle jaki sposób zmarnować. O życie trzeba dbać, jak o najwaspanialszy prezent. Życie trzeba przeżyć tak, by później nieczego nie żałować, mieć przyjaciół, kochać rodzinę i bliskich bo to dzięki nim nasza egzystencja ma sens.
Wydaje mi się, że dotychczas w życiu często spotyka nas o wiele więcej porazek niż szczęścia, jednak by go zaznać po każdej z nich musimy się podnieść i walczyć dalej. Iść przez życie z podniesioną głową, jednak tak, aby nie zatracić się w samym sobie. Nie być egoistą i dbać rónież o innych.
Ehh...no dobra w kilka słowach: dla mnie sensem życia jest wszystko co mnie odtacza....drzewa, kwiaty, ludzie ale i również te dobre jak i złe chwile które jest mi dane przeżyć.
Idda - Czw 17 Lut, 2005 16:55
Temat postu:
Jak dla mnie,to gdyby nie muzyka...to...nie wiem..chyba zabiłabym się... Raz miałam koszmar...Że nagle wszyscy ludzie przestali słuchać muzyki...płyty znikały z półek,sprzedawcy zamykali sklepy,uczniowie szkół muzycznych razem z nauczycielami palili nuty.. Sad Sad Sad Sad Sad Sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Wolę sobie tego nie przypominac...Chyba zacznę się codziennie modlić i prosic Boga,zeby tak się nie stało...za np. 10,20 lat... w ogóle,żeby się tak nie stało.Ale z drugiej strony nie chciałabym też,żeby za 100 lat przestał istnieć Jazz, Rock&Roll,klasyka...Pop...nawet hip-hop...metal,rock,...i zeby tylko muzyka elektroniczna była...jakieś puste dźwięki...bez wyrazu...
Wielka Łapa - Czw 17 Lut, 2005 17:35
Temat postu:
Dla mnie sens życia to komp, internet i oczywiście ukochana Heyah!

Muzyka... też ważna, nie słyszałbym tego, że ktoś wali mi nad uchem z kałasza. he he Mr. Green <idiota> Cool

Czasami zastanawiałem się, co by było gdyby niczego nie było? Ech... bry... Mad
aska - Pią 25 Lut, 2005 19:19
Temat postu:
Wielka Łapa napisał/a:
Dla mnie sens życia to komp, internet

czy to nie choroba ?? KOMPUTER SENSEM ŻYCIA ?! co za nonsens !! są lepsze żeczy !!
Gladiatorpl - Pią 25 Lut, 2005 19:28
Temat postu:
aska napisał/a:
Wielka Łapa napisał/a:
Dla mnie sens życia to komp, internet

czy to nie choroba ?? KOMPUTER SENSEM ŻYCIA ?! co za nonsens !! są lepsze żeczy !!



KAzdy ma prawo do wlasnego zdania, jak ty wolisz spacery itp to nie znaczy ze kazdy to lubi Razz
Akacja12 - Pią 25 Lut, 2005 19:43
Temat postu:
Idda napisał/a:
Jak dla mnie,to gdyby nie muzyka...to...nie wiem..chyba zabiłabym się... Raz miałam koszmar...Że nagle wszyscy ludzie przestali słuchać muzyki...płyty znikały z półek,sprzedawcy zamykali sklepy,uczniowie szkół muzycznych razem z nauczycielami palili nuty.. Sad Sad Sad Sad Sad Sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Wolę sobie tego nie przypominac...Chyba zacznę się codziennie modlić i prosic Boga,zeby tak się nie stało...za np. 10,20 lat... w ogóle,żeby się tak nie stało.Ale z drugiej strony nie chciałabym też,żeby za 100 lat przestał istnieć Jazz, Rock&Roll,klasyka...Pop...nawet hip-hop...metal,rock,...i zeby tylko muzyka elektroniczna była...jakieś puste dźwięki...bez wyrazu...

Oj prawda..toż chyba uzależnienie bo nie wiem co bym zrobiła bez szkoły muzycznej biggrin. Ale puki będziesz słuchać tej muzyki, nie zaniknie ona, a chyba czego inni słuchają mało Cie obchodzi com?
Yarpen_Abbil - Pią 20 Maj, 2005 14:41
Temat postu:
Moim zdaniem człowiek ma przed sobą jakieś zadanie do spełnienia, często bardzo ukryte, ale jednak jest jakiś sens życie.... Ja chciałbym pozostawić coś po sobie, coś zmienić, czymś zasłynąć.... Nie chciałbym, aby o mnie zapomniano, aby moja mogiła stała wiecznie zarośnięta, zaniedbana..... Chciałbym, aby ktoś zapalił na niej znicz... Powiedział: "Pamiętam jak dokonał... (tego i tego)".

Nie chce zginąć wśród milionów szarych twarzy, szarych potworów.... Chce być zawsze kolorowy, barwny....
Anonymous - Pią 20 Maj, 2005 19:18
Temat postu:
Heh... też tak kiedyś myślałem :].
Niestety utrata wiary we własne siły jest cholerną męką.
Ale kto wie. Może jeszcze nie wszystko stracone.
Yarpen_Abbil - Sro 17 Sie, 2005 12:01
Temat postu:
No więc: do niedawna nie widziałem sensu życia... Dlaczego?! Bo świat jest do [cenzura]...Człowiek zabija człowieka itp. - BEZ SENSU. Życie to pasmo nieszczęść i cierpienia. O mały włos miałbym za sobą próbę samobójczą, na 99% udaną... Zmieniłem zdanie, kiedy poznałem najwspanialszą dziewczynę na świecie (Żyrafcia: :* :* :*). Wtedy życie zaczęło nabierać barw... No ale fakt jest jeden:

Sensem życia jest dla mnie pozostawić coś po sobie (może potomstfo?! biggrin ) i uczynić ten zły świat chociaż odrobinę lepszym... Chciałbym, żeby kiedy już wreszcie odejdę, ktoś zapalił znicz na mym grobie (o ile nie wyparuję w wyniku błysku jaśniejszego niż słońce (czyt.: druga Hiroshima)), żeby uronił nad nim łzę i powiedział "Pamiętam jak dokonał tego i tego....".
kicp - Sro 17 Sie, 2005 12:18
Temat postu:
cytujac Aradesha, najwazniejsze w zyciu jest to, abys codziennie rano patrzac w lustro nie czul obrzydzenia.
Yarpen_Abbil - Sro 17 Sie, 2005 12:43
Temat postu:
Moja znajoma powiedziała kiedyś lepiej, ale nie wiem czy sama to wymyśliła, czy już wczesniej gdzieś słyszała:

"Żyj tak, aby na łożu śmierci nie wstydzić się swojego życia..."
Anonymous - Sro 17 Sie, 2005 13:46
Temat postu:
kicp napisał/a:
cytujac Aradesha, najwazniejsze w zyciu jest to, abys codziennie rano patrzac w lustro nie czul obrzydzenia.


Aradesh?Brzmi jakos znajomo.
kicp - Sro 17 Sie, 2005 14:01
Temat postu:
Nie, nie chodzi o wodza wioski w Falloucie, tylko o nicka kumpla
Anonymous - Sro 17 Sie, 2005 14:16
Temat postu:
To sie przejechales,Aradesh byl w 1,w Shady Sands.
Anonymous - Czw 18 Sie, 2005 00:10
Temat postu:
Dzisiaj wyjaśnimy wam sens życia (wg. Monty Pythona) biggrin
altruista - Czw 18 Sie, 2005 08:54
Temat postu:
moje zycie nie ma sensu, i nie zamierzam stwarzac sztucznych celow przed soba, wole zajac sie zyciem.
Anonymous - Czw 18 Sie, 2005 10:35
Temat postu:
zostane zabity za to co tu zaraz napisze...i to w dodatku w jakim miejscu ale obawiam sie że sensem życia są dzieci
Papierowa Tęcza - Czw 18 Sie, 2005 10:41
Temat postu:
Tsej - w pewnym sensie się z Tobą zgadzam ;P [i tak przy okazji mówimy NIE kobietom, które nie chcą mieć dzieci ;p]

Hmm sens zycia - wydaje mi się, że sensem życia jest miłość [i to właśnie Jej owocem są dzieci], sensem życia może być droga miecza, sensem życia może być wojna, a nawet ciasto ;O. Dla mnie sesnem zycia jest i zawsze będzie........... no właśnie co? ;S Miłość? Utopia - Droga Miecza? Nie ten wiek - Wojna? A po cóż - Ciasto? Yummy ^_^ . Nie mam sensu, życia choć to właśnie Jego poszukuję [patrz - Moje Epitafium]
Anonymous - Czw 18 Sie, 2005 10:48
Temat postu:
Papierowa Tęcza napisał/a:
[i tak przy okazji mówimy NIE kobietom, które nie chcą mieć dzieci ;p]

Mam nadzieję, że to żart, bo zabrzmiało cholernie głupio i idiotycznie Confused

Co do Twojego sensu... nie czasem przeczytanie jak największej ilości hentajów? XD
Pan_Feanor - Pon 22 Sie, 2005 10:14
Temat postu:
Życie nie ma sęsu a jego ukoronowaniem jest śmierć, pośrednim celem jest przekazanie genów dalej, sad but true...
Anonymous - Pon 22 Sie, 2005 12:34
Temat postu:
Cytat:
Życie nie ma sęsu a jego ukoronowaniem jest śmierć, pośrednim celem jest przekazanie genów dalej, sad but true...
zawsze istnieje jeszcze ścieżka nieśmiertelności...powiedzmy->jakie to nam historia zapamietała nazwiska...czy mają one szanse na to by umrzeć? kolejnym sensem zycia zastępczym bądz równoległym do dzieci jest nieśmiertelnośc w pamieci całej puli potomnych(nie koniecznie potomków)
altruista - Pon 22 Sie, 2005 20:49
Temat postu:
Tsej napisał/a:
zawsze istnieje jeszcze ścieżka nieśmiertelności...powiedzmy->jakie to nam historia zapamietała nazwiska...czy mają one szanse na to by umrzeć?

nieeeeeeee, skaaaaaaaaaadze, wielkich wynalazcow/zdobywcow itp sie nei zapomina... Tylko jakos mi wypadlo z glowy kto wynalazl stal damascenska [ze byl z damaszku to wiem], pralke, albo jak sie zwal ten pan, co to dowodzil atakiem aliantow na sycylie.
Anonymous - Pon 22 Sie, 2005 20:51
Temat postu:
Coz,wyglada na to,ze pamiec o wielkich mamy dosc wybiorcza.
Anonymous - Wto 23 Sie, 2005 10:28
Temat postu:
a kto powiedział ze ci co wymieniłes byli wielcy ...
z resztna nawet jesli ty ich nie pamiętasz to pozostaja w książkach..i bynajmniej nie podpisani jako zwykły obywatel
Pan_Feanor - Wto 23 Sie, 2005 10:34
Temat postu:
Mierzysz nieśmiertelność miarem zapisu w ksiażce, równie dobrez w takim przypadku może yo być nabazgrane grafiti na ścianach... to jest nieśmiertelność martwa kulturowo miśqu, żywa nieśmiertelność to jest to o czym pisał Horacy w hymnie XIII "exegi momumentum aere perenius". Chodzi o nieśmiertelność żywą istnienie w społecznej świadomości nawet u szarego obywatela. Takich osów jest niewiele, jak naprzykład Hitler Jan Paweł II czy Indiana Jones....
Anonymous - Wto 23 Sie, 2005 15:18
Temat postu:
Nie jestem pewien, czy wynalazca stali damasceńskiej pochodził z damaszku- nazwa pochodzi bowiem po prostu od jednego z miejsc produkcji, najbardziej znanego europejczykom, blablabla.
W kwestii tej "nieśmiertelności kulturowej" istotne jest też to, że może ona całkowicie zniekształcić postać (widać to np. w sposobie ukazania przez Greków niektórych władców Persji).
altruista - Sro 24 Sie, 2005 00:30
Temat postu:
Cytat:
z resztna nawet jesli ty ich nie pamiętasz to pozostaja w książkach..

hm, w sumie, mam nawet jeden 'poczet niesmiertelnych' w domu. Na okladce pisze 'Poznan 2005', i jest to ksiazka telefoniczna.

Cytat:
Jan Paweł II

moze tak dla przyzwoitosci poczekamy jeszcze z 20-30 lat?

Cytat:
Nie jestem pewien, czy wynalazca stali damasceńskiej pochodził z damaszku

ja tez nie, ale afair stamtad wlasnie wywodzila sie owa stal [bo nie tylko europejczycy zwali ja 'damascenska'], no i bylo to najwieksze i najslawniejsze miejsce produkccji, wiec spokojnie mozna zalozyc ze wynalazca byl stamtad.

Cytat:
a kto powiedział ze ci co wymieniłes byli wielcy ...

gdyby nie front wloski, 2 wojna swiatowa zostala by wygrana przez niemcy, pralke w domu ma praktycznie kazdy, i zaden posiadacz zycia sobie bez niej nie wyobraza, a stal damascenska to byl wynalazek sredniowiecznej 'ery kosmicznej' [zreszta, co ciekawe, sposob jej wytapiania zaginal, i nie umiemy juz jej produkowac]
Anonymous - Sro 24 Sie, 2005 11:26
Temat postu:
Kiedy zaginął sposób wytwarzania stali damasceńskiej? Przecież jeszcze w XVII-XVIII wieku wyrabiano z niej broń, a później nie widzę żadnych wydarzeń, mogących przyczynić się do jego zaginięcia (nawet rewolucja przemysłowa oszczędziła niektórych rzemieślników).
No i pozostaje oczywiście stosowany do dziś stop zwany damastem:D
Co do znajomości dzieł i nieznajomości twórców- dzieło musi być naprawdę niezwykłe, twórca zaś musi być na tyle wyrazistą i wybitną jednostką, żeby nie zostać przez dzieło przyćmionym. Oprócz tego musi mieć zapewnioną odpowiednią reklamębiggrin.
Anonymous - Sro 24 Sie, 2005 12:22
Temat postu:
może i ksiażka telefoniczna poznania w wyjątkowej sytuacji będzie posiadała nazwiska "nieśmiertelnych" ale jak być tępym i tak to rozumiec to trza mieć na tyle narabane we łbie by powiedziec że Indiana Jo(h)nes jest postacią nieśmiertelna historycznie

co do ksiażki telefonicznej. to warto zwrócić uwage na jeden cholernie istotny fakt...co te wszystkie nazwiska dokonały?

obawiam sie ze mnie nie wmówicie że nie jstnieje nieśmiertelność...ze wzgledu na to że jestem fatalista który wierzy że tylko przez walke z przeznaczeniem można stać sie takowym, poddając sie będzie sie zapomnianym...takie kryteruim wam starczy...?

miśqu...? z małej litery...od faceta - rozumiem żeby to powiedziała twoja siostra ale ty!?
altruista - Sro 24 Sie, 2005 13:18
Temat postu:
Cytat:
Kiedy zaginął sposób wytwarzania stali damasceńskiej? Przecież jeszcze w XVII-XVIII wieku wyrabiano z niej broń, a później nie widzę żadnych wydarzeń, mogących przyczynić się do jego

nie mam pojecia kiedy,ale faktem jest ze nie umiemy juz wytwarzac stali damascenskiej. Oczywiscie, sa juz o wieeeeeele bardziej zaawansowane stopy, ale fakt faktem pozostaje.
Tsej napisał/a:
może i ksiażka telefoniczna poznania w wyjątkowej sytuacji będzie posiadała nazwiska "nieśmiertelnych"
co do ksiażki telefonicznej. to warto zwrócić uwage na jeden cholernie istotny fakt...co te wszystkie nazwiska dokonały?

Masz za waska perspektywe. 'Niesmiertelnosc' to przeciez szmat czasu. Przypuszczam ze w roku 7401 [albo 74010] takie samo znaczenie bedzie mialo nazwisko zarowno hitlera, korzeniowskiego, i boba tusky'ego z teksasu.

Tsej napisał/a:
obawiam sie ze mnie nie wmówicie że nie jstnieje nieśmiertelność...

ojej. Wiesz, nie musze tego robic. Teze trzeba udowodnic, a nie ja obalac.
Tsej napisał/a:
ze wzgledu na to że jestem fatalista który wierzy że tylko przez walke z przeznaczeniem można stać sie takowym, poddając sie będzie sie zapomnianym...

o, ciekawe. Powiedz mi, jak walczysz z przeznaczeniem? I jak je poznales? Bo wydaje mi sie, ze czegokolwiek nie zrobisz, wypelniasz swoje przeznaczenie przezywajac swoje zycie, i zmierzajac do nieuchronnej smierci
Anonymous - Sro 24 Sie, 2005 13:26
Temat postu:
Powtarzam moim zdaniem najistotniejszy element, ciągle przez innych pomijany- nie wystarczy dokonać wybitnych czynów, więcej- nie trzeba, aby zostać zapamiętanym. Wystarczy, żeby ktoś w odpowiedni sposób przekazał wiedzę o tej postaci następnym pokoleniom. Oczywiście istotny jest tu sposób ukazania postaci; może mieć bowiem niewiele wspólnego z prawdą. Przykładem na obie te tezy jest postać Macbetha- z jednej strony bowiem gdyby nie Szekspir, mało kto by o tej postaci cokolwiek wiedział; z drugiej jednak- sztuka wybitnego dramaturga utrwaliła w świadomości wielu ludzi negatywny, niezgodny z prawdą obraz tej postaci.
Anonymous - Sro 24 Sie, 2005 20:44
Temat postu:
"in the year 2525 if men is still alive if woman can survive"
ważne by pozostał ktoś od tego by pamiętać
Cytat:
o, ciekawe. Powiedz mi, jak walczysz z przeznaczeniem? I jak je poznales?
jestem Wyrocznią(Yo!), powróżyć ci z fusów? - oczywiście że Go nie poznałem, czy walczyc...to sie okazuje zwykle później
Cytat:
Bo wydaje mi sie, ze czegokolwiek nie zrobisz, wypelniasz swoje przeznaczenie przezywajac swoje zycie, i zmierzajac do nieuchronnej smierci
wbrew pozorom to nie wyklucza tego co jest w cytacie jeszcze wyżej pogrubione
Pan_Feanor - Czw 25 Sie, 2005 10:57
Temat postu:
Jak to niepotrafimy stali damasceńskiej wytwarzać ?!? czy wyście z choinki się urwali ?!?!
nawet ja znam teorie produkcji @_@... od czego macie google, czy wyscie Materiałoznastwa w szkole niemieli ???
altruista - Czw 25 Sie, 2005 17:18
Temat postu:
umiemy wytwarzac stal typu damascenskiego, nie umiemy wytworzyc stali o wlasciwosciach takich jak 'prawdziwa' stal damascenska, ergo - nie umiemy wytworzyc stali damascenskiej.
opętana - Czw 25 Sie, 2005 17:28
Temat postu:
miłość jest dla mnie sensem zycia ^^
Pan_Feanor - Pią 26 Sie, 2005 23:47
Temat postu:
altruista napisał/a:
umiemy wytwarzac stal typu damascenskiego, nie umiemy wytworzyc stali o wlasciwosciach takich jak 'prawdziwa' stal damascenska, ergo - nie umiemy wytworzyc stali damascenskiej.


Cholera człowieku, irytujesz mnie i starasz zrobić wode z mózgu... masz pierwsza lepsza stronka -_- http://www.nozyk.org/index.php?option=com_content&task=view&id=31

Intersuje się bronia białą i technologią wyrobu od ładnych paru lat.. parałem się nawet kowalstwem amatorskim a ty mi wyjedziesz o tym ze niepotrafimy wytworzyć stali damasceńskiej. Sięgnij jezyka zanim zaczynasz o czymś mówić.. to taka dobra rada na przyszłośc ułatwiająca życie...
altruista - Sob 27 Sie, 2005 18:07
Temat postu:
machinedesign.com napisał/a:
The damascene art went through three golden ages before it became a lost art that has only recently been rediscovered

faktycznie, technologia zostala odkryta na nowo, o czym nie wiedzialem. Kajam sie.
Pan_Feanor - Nie 28 Sie, 2005 13:29
Temat postu:
No Smile lubie kiedy ktoś sie kaja :> nieprzestawaj Smile Wink
weraa - Sro 19 Paź, 2005 20:50
Temat postu:
Dobre pytanie jaki jest sens życia ??dzisiaj sie pytałam znajomych i nikt nie umiał mi na nie odpowiedzieć albo odpowiadali Nie ma , Niewiem - no własnie czyli nie ma sensu zycia=( jak dla mnie bo tylko problemy i smutki=( Ja niewidze zadnego sensu zycia=(......Bo wszystko sie kiedys skonczy .............
Anonymous - Czw 20 Paź, 2005 11:04
Temat postu:
weraa napisał/a:
Dobre pytanie jaki jest sens życia ??dzisiaj sie pytałam znajomych i nikt nie umiał mi na nie odpowiedzieć albo odpowiadali Nie ma , Niewiem - no własnie czyli nie ma sensu zycia=( jak dla mnie bo tylko problemy i smutki=( Ja niewidze zadnego sensu zycia=(......Bo wszystko sie kiedys skonczy .............

Ale zanim sie skonczy mozna zrobic duzo dobrego dla innych, chociazby dzieci, wnukow bla bla bla. chyba ze wychodzi sie z zalozenia "ja mam zle, to niech inni tez maja"
weraa - Czw 20 Paź, 2005 22:40
Temat postu:
No tak HeyaH masz rację=) ale ostatnio nie mam w ogoolę ochoty do życia chodze tlyko =( i przygnębiona i suzkam sensu zycia ....wiem ze duzo jeszce zycia prezdemną i że powinnam isc na przód a sie niezamartwiać...ale ostanio mam problem z pewneym chłopakiem =( i nie moge sie na niczym skupić , niepotrafię sie już nawet uczyć bo mi to niewychodzi.....Mam zaniki pamięic kompletnie nic nie pamiętam=( wsyztsko zapominam gdzie i co jest itd....i mam złe podejście do życia=(...a więc .....chce wyjsć z tego niewie czy to można nazwać "dołka" ....
Anonymous - Pią 21 Paź, 2005 10:22
Temat postu:
to typowe w tym wieku. ale koniec offtopa.
Pan_Feanor - Sob 22 Paź, 2005 19:51
Temat postu:
Heh jak ja lubie taki ekrutkie zwięzłe i na temat odpowiedzi biggrin

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group