![]() |
Aż 50 tys. zł zadośćuczynienia domaga się w sądzie warszawianka za to, że w jej samochodzie podczas wypadku nie otworzyła się poduszka powietrzna. We wtorek wygrała sprawę w sądzie apelacyjnym To jedna z pierwszych takich spraw w stołecznym sądzie i pierwsza w Polsce przeciwko Toyocie. Do tej pory najgłośniej było o procesie przeciwko importerowi i dilerowi Forda. W jego aucie w 1998 r. niespodziewanie otworzyła się poduszka i okaleczyła sześcioletnią Monikę. Rodzice dziewczynki wywalczyli w rzeszowskim sądzie w sumie 232 tys. zł i 1,5 tys. zł renty. Z przedstawicielem japońskiej Toyoty w Polsce i jej dilerem o 50 tys. zł zadośćuczynienia sądzi się Anna W. Pięć lat temu za dobre wyniki w nauce dostała od rodziców toyotę yaris. Miała 19 lat, gdy wybrała się z chłopakiem nad morze. Dojechali do Nowego Dworu Gdańskiego i się posprzeczali. Nagle chłopak zaciągnął hamulec ręczny. Samochód zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył przodem w bok chevroleta, obrócił się i wpadł na pobocze. Chłopaka Anny W. ukarano kolegium. Dziewczyna dostała z firmy ubezpieczeniowej 39 tys. zł. Z powodu urazu kręgosłupa przez kilka miesięcy chodziła w gorsecie. Uważa, że mogłoby się bez tego obejść, gdyby podczas wypadku otworzyła się poduszka powietrzna. Podejrzewa, że to wina wadliwego auta. Sąd okręgowy uznał jednak, że poduszka nie musiała się otworzyć. Dlaczego? Biegły uznał, że uderzenie było za słabe. Poza tym samochody nie zderzyły się czołowo. Anna W. nie odpuściła. Złożyła apelację. - Przecież poduszka ma chronić kierowców! - podkreślał w sądzie apelacyjnym pełnomocnik dziewczyny mec. Andrzej Lewandowski. I wczoraj wygrali. Sąd nakazał jeszcze raz zbadać sprawę w pierwszej instancji, bo opinia biegłego nie była jednoznaczna. Ma on teraz określić, jaka siła działała na toyotę podczas zderzenia i jaki był jej kierunek - wszystko ma wpływ na to, czy poduszka powinna się otworzyć. |
Himitsu napisał/a: |
Chesterka - bo Łódź to zupełnie inny świat. Oni tam mają chyba inny wymiar, czy co... ![]() Teraz pytanie, co gorsze? Być studentem czy mieszkać w Łodzi? ![]() |
Himitsu napisał/a: |
Chesterka - bo Łódź to zupełnie inny świat. Oni tam mają chyba inny wymiar, czy co... ![]() Teraz pytanie, co gorsze? Być studentem czy mieszkać w Łodzi? ![]() |
![]() |
![]() Ponad trzysta wiaderek skonfiskowanych w lany poniedziałek czeka na właścicieli w oddziałach straży miejskiej. Po kubełki zgłaszają się na razie zawstydzeni gimnazjaliści. Najwięcej - aż 88 wiaderek - skonfiskowali strażnicy z Pragi Północ; przechowują je w swojej siedzibie przy ul. Jana Młota. - Nie wiemy, do kogo należą, bo większość polewających na widok strażników zostawiała je i rzucała się do ucieczki - mówi naczelnik VI oddziału terenowego straży Zbigniew Włodarczyk. Po wiaderko zgłosiła się jedna osoba. - Pewien 18-latek chciał odzyskać kubeł na śmieci. Matka zapowiedziała mu, że bez wiadra ma nie wracać do domu - śmieje się jeden ze strażników. - Nie odebrał go jednak, bo bał się podpisać pokwitowanie. Nie uwierzył, że to nie mandat. Do innych oddziałów po wiaderka zgłosiło się dotychczas kilka osób. - W większości gimnazjaliści przysłani przez rodziców. Od poniedziałku stracili rezon. Są mocno zawstydzeni - mówi strażnik z Pragi Południe. Naczelnik Włodarczyk zapewnia, że właściciele wiaderek nie dostaną mandatów. - Według prawa to, że ktoś zgubił wiaderko, nie jest równoznaczne z chuligańskim oblewaniem ludzi. Nawet jeśli wszystko za tym przemawia - wyjaśnia. - Właściciela prosimy tylko o opis wiaderka i miejsca, w którym je stracił. Musimy zanotować to w dokumentach. |
Himitsu napisał/a: |
Chesterka - bo Łódź to zupełnie inny świat. Oni tam mają chyba inny wymiar, czy co... ![]() |
Cytat: |
W dzisiejszy poranek zmarło 80 letnia kobieta ponieważ zostało oblana z 5 penłych wiader zimnej wody. Ofiara przeszła jeszce kilka kroków a później dostała zawału serca |
dziewczyneczka napisał/a: |
Oto skutki głupiej zabawy nastolatków. Aby oblewać swoich rówieśników - to jeszce rozumiem a nie starsze osoby ![]() ![]() ![]() |
Himitsu napisał/a: | ||
A skąd mogli wiedzieć, że aż tak źle się to skończy? Poza tym, wedle tradycji w śmigus-dyngus oblewa się wodą kobiety i wiek raczej nie powinien tu mieć nic do rzeczy... |
Kinga napisał/a: |
Powiem wam ludziska ze to wsyztsko zalezy od regionu Polski ! ![]() Wiec w niektorych regionach ... np na slasku w pewnych terenach W smigus dyngus do godziny 14 ! sa oblewane dziewczyny przez chlopakow ... ale jak ? A wiec przychodzi chlopak do domu dzieczyny i oblewa ją perfumami za co dziewczyna cos tam mu daje :p zapomnialam co ![]() ![]() To taka ciekawostka ![]() ![]() Nyo tak wiec nie ma reguly ale fakt faltem ze mogli pomysleć ... Starsze osoby sa slabsze i roznie reaguja na oblanie woda zreszta w poniedzialek nie bylow cale tak cieplo nie ma co sie dziwic |
Kinga napisał/a: |
np na slasku w pewnych terenach W smigus dyngus do godziny 14 ! sa oblewane dziewczyny przez chlopakow ... ale jak ? A wiec przychodzi chlopak do domu dzieczyny i oblewa ją perfumami za co dziewczyna cos tam mu daje :p zapomnialam co A na drugi dzien blewaja dziewczyny ale tylko do 12 ! |
EU07 napisał/a: |
No bo pisząc "skąd mogli wiedzieć, że aż tak źle się to skończy?" odnioslem wrazenie ze starasz sie bronic tych przez ktorych jakas starsza pani wyladowala w szpitalu. |
![]() |
Kierowca autobusu w Zimbabwe, który wiózł z Harare do Bulawayo 20 pacjentów chorych psychicznie zatrzymał się na drinka w nielegalnym barze. Gdy wrócił, okazało się, że wszyscy uciekli. Nie chcąc przyznawać się do rażącej niekompetencji, mężczyzna podszedł do pobliskiego przystanku autobusowego i zaproponował czekającym tam ludziom podwiezienie. Gdy uzbierał 20 osób, zawiózł ich do szpitala psychiatrycznego. Tam uprzedził pielęgniarzy, że pacjenci są bardzo podnieceni i mają dziwne przywidzenia. Mimo, że pasażerowie tłumaczyli, w jakich okolicznościach znaleźli się w szpitalu, lekarze nie dali im wiary. Oszustwo kierowcy zostało wykryte dopiero po 3 dniach, gdy zaczęli się odnajdywać prawdziwi pacjenci. |
EU07 napisał/a: | ||
![]() |
EU07 napisał/a: | ||
![]() |
![]() |
W niedzielę po południu radiowozy z policjantami, którzy mieli pilnować meczu Legii, wparowały prosto na dopiero co wylany asfalt na remontowanej w weekend Myśliwieckiej
Policyjne radiowozy zbyt wcześnie wjechały wczoraj na świeżo wyremontowaną ul. Myśliwiecką. W weekend drogowcy układali tam nawierzchnię. Po południu udało się już wylać ostatnią warstwę. I to właśnie na rozgrzany asfalt wparowały furgonetki z policjantami, którzy mieli obstawiać mecz Legii z Odrą Wodzisław. - Radiowozy przejechały kawałek po świeżo wyremontowanej nawierzchni. Na szczęście nie uszkodziły asfaltu. Robotnicy szybko zareagowali i prosili policjantów, by zjechali na chodnik - powiedziała nam Grażyna Lendzion z Zarządu Dróg Miejskich, która nadzorowała remont. Od dziś kierowcy mogą jeździć nie tylko równiutką Myśliwiecką od Rozbrat do Łazienek, ale też ul. Szwoleżerów. |
Cytat: |
dobry wujek Lenin
Większość Rosjan pozytywnie ocenia rolę Włodzimierza Lenina w historii kraju i uważa go za dobrego człowieka. O wodza bolszewików zapytali Rosjan ankieterzy fundacji socjologicznej Opinia Publiczna. Okazało się, że 58 proc. spośród nich uważa, że Lenin dobrze zapisał się w dziejach kraju. Jeszcze więcej, bo 59 proc. ankietowanych jest przekonanych, że Lenin był dobrym człowiekiem, a tylko 11 proc., że złym. Wyniki sondażu można uznać za nieco zaskakujące, bo Lenin w epoce Władimira Putina nie ma najlepszej prasy. Historycy zbliżeni do Kremla, czyli ci, którzy dziś w Rosji piszą podręczniki i najczęściej występują w telewizji, starają się przedstawić przewrót 1917 r. jako wrogi spisek skierowany przeciw imperium rosyjskiemu. - Rewolucja bolszewicka jest dziś prezentowana jako spisek kilku tysięcy żydowskich w większości terrorystów, którzy przede wszystkim nienawidzili samej Rosji, cara, potężnego imperium i zrobili wszystko, żeby je zniszczyć - tłumaczy prof. Jurij Afanasjew, jeden z ojców demokratycznych przemian początków lat 90. - To ma być tylko taki zygzak w historii, po którym przyszedł Stalin i zaczął odbudowywać potęgę imperium, kontynuując dzieło wielkich władców Piotra I czy Katarzyny II. Lenin nie jest już dziś - jak mówiła o nim propaganda komunistyczna - wiecznie żywy, ale z pewnością we współczesnej Rosji jest wszechobecny. We wszystkich miastach wciąż są ulice jego imienia i co najmniej jeden pomnik. Nikt dziś nie mówi nawet o tym, by to zmienić. Nie słychać też już dosyć licznych w czasach Borysa Jelcyna głosów o tym, ze należałoby usunąć mumię Lenina z mauzoleum na placu Czerwonym. |
![]() |
Ciekawostki maturalne
Trzech absolwentów klasy matematyczno-fizycznej w XII LO wybrało temat: "Dokonując analizy języka piosenek jednego ze współczesnych zespołów wyjaśnij zasady doboru środków językowych". Jeden omawiał teksty Comy - "Nie wierzę skurwysynom", "100 tysięcy jednakowych miast" i "Leszek Żukowski", drugi "Kultu", trzeci zdecydował się m.in. na omówienie utworu "K.urwa na telefon" zespołu Cool Kids of Death. |
![]() |
W sobotę przed godz. 3 w nocy zginęło dwóch nastolatków pędzących hondą ul. Kondratowicza
Dwóch 19-latków zginęło, a dwóch innych zostało poważnie rannych w zderzeniu hondy z latarnią. W sobotę przed godz. 3 nad ranem cała czwórka z ogromną prędkością jechała ul. Kondratowicza (według Policji co najmniej 150 km/h). W pewnym momencie kierowca najprawdopodobniej stracił panowanie nad kierownicą i wpadł na pobocze. Honda z impetem uderzyła w latarnię, rozpadając się na pół. 19-latkowie Michał C. i Łukasz C. zginęli na miejscu. Ich rówieśnicy Michał S. i Marcin K. w stanie ciężkim trafili do szpitala. |
Tsej napisał/a: |
nie wiem czy wiesz ale o tych godzinach w weekendy odbywają sie wyścigi i uwierz mi prędkość 150 km/h jest jedna z niższych jakie osiągają w mieście. |
![]() |
Mieszkańcy Białołęki zrywają boki ze śmiechu: na środku wyasfaltowanej właśnie ul. Światowida stoi słup elektryczny.
![]() Nowa ulica (ma łączyć pętlę autobusową Nowodwory z ul. Odkrytą) powstaje już ponad rok. Najpierw robotnicy wykopali rów, żeby ułożyć kanalizację. Wtedy tkwiący w ziemi słup nikomu nie przeszkadzał. Gdy zaczęli układać chodniki i krawężniki, nawet się im przydał. Wczoraj opowiadali, że dzięki niemu na budowę płynął prąd. - Myślałem, że w końcu ten słup przesuną. A tu nic: asfalt położony, a słup stoi nadal. Nie spodziewałem się takiej głupoty w Warszawie - mówi Tomasz Żyłowski, który przysłał do "Gazety" zdjęcia słupa stojącego dwa metry od krawężnika. Jeździć można więc jednym pasem. - Puszczą ruch jednokierunkowo z zakazem wyprzedzania i jakoś damy radę - pociesza sąsiadów Marcin na forum internetowym poświęconym słupowi. Jego sąsiad Piotr Wawrzyniak stara się nadać absurdowi sens: - Problem będą mieli tylko bogaci z szerokimi samochodami, wąskie auto się zmieści. Sytuacja nie dziwi tylko Lecha Kotlińskiego. W Nysie na Opolszczyźnie, skąd pochodzi, spotkał się już z rosnącym na środku drogi drzewem. Przejazd poszerzono i po obydwu stronach pnia powstały normalne pasy ruchu. Uczestnicy forum mimo wszystko podziwiają wykonaną pracę. "Ciekawe, jak oni tym walcem ubijali asfalt przy samym słupie?" - pyta poolk. Marian Śledzicki, kierownik budowy, przyznaje, że nie było z tym łatwo. - Przez ten słup nie możemy ułożyć ostatniej warstwy asfaltu. A tak roboty mogłyby się dawno skończyć - rozkłada ręce. W urzędzie Białołęki zapewniono nas, że jeszcze dziś słup zostanie przeniesiony. Jak stwierdził jeden z urzędników, "problem został dostrzeżony, ale trudności sprawiało podpisanie umowy ze Stoenem, właścicielem słupa". Mieszkańcy, również ci z szerszymi autami, odetchnęli. |
Noid napisał/a: |
Stwierdzam, że Polska to nieobliczalny kraj i tutaj wszystko może się zdarzyć ]:-> |
![]() |
Kierowcy w Białołęce odetchnęli z ulgą - w piątek nad ranem ze środka przedłużanej ul. Światowida robotnicy usunęli oblany już asfaltem słup elektryczny.
W piątek napisaliśmy, że od kilku tygodni jest on pośmiewiskiem okolicznych osiedli. Dziura po słupie lada dzień będzie przykryta drugą warstwą nawierzchni. |
![]() |
- Jestem trzeźwa. Piłam tylko wódkę, wino i piwo - oznajmiła 49-letnia Barbara B. Strażnicy miejscy zatrzymali ją w nocy z soboty na niedzielę przy ul. Ryżowej w Ursusie.
Jechała na rowerze środkiem jezdni, odbijając od jednego do drugiego krawężnika. Okazało się, że w wydychanym powietrzu miała 1,6 promila alkoholu. Noc spędziła na komisariacie. |
![]() |
Siódmy tej wiosny wypadek, w którym zginął motocyklista. 27-letni Andrzej M. wjechał wczoraj na czerwonym świetle w toyotę avensis. Był bez szans. Przy 140 km/godz. nawet nie zdążył wyhamować
Czarna seria zaczęła się w Wielką Sobotę, kiedy na Wisłostradzie, kilkaset metrów za budynkiem Spójni, zginął inny 27-latek. Do piątku jego los podzieliło sześciu miłośników szybkiej jazdy na dwóch kółkach. Dwóch z nich w ciągu ostatniego tygodnia. Tej wiosny na warszawskich drogach zginęło więcej motocyklistów niż w całym 2004 r. W piątkowe popołudnie 27-letni Andrzej M. postanowił wypróbować możliwości kawasaki ninja, które pożyczył od kolegi. Jechał od strony Marek w kierunku centrum. Tuż po godz. 14 na ul. Radzymińskiej rozpędził się do 140 km/godz. Nie zauważył czerwonego światła i z całym impetem wjechał na skrzyżowanie z ul. Trocką, wbijając się w prawe przednie drzwi skręcającej w lewo toyoty. Motocykl rozpadł się na części. Poturbowanego mężczyznę próbowało reanimować pogotowie. Bez skutku. 30-letnia kobieta kierująca toyotą z lekkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Przy rozbitym kawasaki zatrzymał się motocyklista na identycznej maszynie. Popatrzył chwilę i odjechał z piskiem opon. Policjanci byli oburzeni. - Im wszystkim wydaje się, że są nieśmiertelni. Nie pomagają kary i upomnienia. A finał takiej brawury jest tragiczny - mówił ze smutkiem podinsp. Wojciech Pasieczny z warszawskiej drogówki. |