Dzieci OnLine

Psychologia - hospicja

frigg - Wto 11 Sty, 2005 20:41
Temat postu: hospicja
chcialabym wiedzic co sadzicie o tego typu instyucjach, czy sa potrzebne itp czy zeby byc wolontariuszem trzeba miec predyspozycje? czym jeszcze hospicja powinny sie zajmowac?
panienka_wierzba - Wto 11 Sty, 2005 21:30
Temat postu:
hospicja powiadasz... moim zdaniem miejsca ewentualnie dobre.. niektórzy nie mają siły, nie mają możliwości opiekować się ludxmi nieuleczalnie chorymi ale to smutne że spędzają oni ostatnie tygodnie/miesiące nieżadko lata swojego życia w takich miejscach...
Czy trzeba miec jakies predyspozycje? na pewno, nie każdy mógłby po prostu przyjśc i opiekować się, bo po co komu wolontariusz patrzący z wyższością na podopiecznych itp.
Naomi - Sro 12 Sty, 2005 11:08
Temat postu:
Wolontariusz powinien mieć prezdewszystkim mocne nerwy...
Ostatnio byłam w Domu Miłosierdzia... Spiewaliśmy tam kolędy.
Poryczałam się, ale dopiero po występie.
To takie przykre... Samotni, starzy, schorowani ludzie. Sad

W hospicjum pewnie bym nie wytrzymała... Rolling Eyes
nidhogg - Sro 12 Sty, 2005 14:58
Temat postu:
eh przeciez hospicja sa nie tylko dla starych ludz, rowniez dla dzieci, starosc nie ma tu nic do rzeczy,
jak dla mnie jest to sprawa potrzeban o tyle o ile ktos zyczy sobie jakiejs tam pomocy, jesli chce sobie umierac w spokoju neich umiera
co do wolontaruiszy, hm nie kazdy sie nadaje, trza miec nerwy i albo olac to zupelnie, albo sie przejmowac i chlac, co nei ejst dobrym wyjsciem
czy powinien miec jakies przystosowanie ? nie wiem ciezko mi powiedziec, mysle ze od zabiegow medycznych czy paramedycznych sa pielegniarki a nie wolontariusze
Naomi - Czw 13 Sty, 2005 21:34
Temat postu:
nidhogg napisał/a:
eh przeciez hospicja sa nie tylko dla starych ludz, rowniez dla dzieci, starosc nie ma tu nic do rzeczy,
jak dla mnie jest to sprawa potrzeban o tyle o ile ktos zyczy sobie jakiejs tam pomocy, jesli chce sobie umierac w spokoju neich umiera
co do wolontaruiszy, hm nie kazdy sie nadaje, trza miec nerwy i albo olac to zupelnie, albo sie przejmowac i chlac, co nei ejst dobrym wyjsciem
czy powinien miec jakies przystosowanie ? nie wiem ciezko mi powiedziec, mysle ze od zabiegow medycznych czy paramedycznych sa pielegniarki a nie wolontariusze


Ale mi nie chodziło, akurat o hospicja...
To, że tam przebywają nie tylko ludzie starsi to wiem.
ToJa - Nie 16 Sty, 2005 19:57
Temat postu:
nidhogg napisał/a:
... mysle ze od zabiegow medycznych czy paramedycznych sa pielegniarki a nie wolontariusze

To trochę nie tak... W hospicjach pracują również pielęgniarki i lekarze z tą różnicą, że nie biorą za to kasy. Odwalają kawał dobrej roboty. Praca wolontariusza, to nie mocne nerwy czy chlanie, żeby to znieść... W hospicjach są ludzie, którzy poświęcają swój czas dla innych. Do tego potrzebne jest serce a nie mocne nerwy.
Choroba niejednokrotnie dotyka nie tylko chorego, ale i całą jego rodzinę. To ogromne obciążenie psychiczne jeśli wiesz, że umiera najbliższa osoba.
Jeśli dziecko jest dotknięte chorobą jedno z rodziców musi zrezygnować z pracy żeby się nim opiekować. Szpital olewa ludzi chorych (dzieci też), u których nie widzą szansy na poprawę. Teraz umiera się w domu nie w szpitalu! Hospicjum zapewnia opiekę medycznę, leki, zabiegi... Wolontariusze pozwalają zestresowanej rodzinie odpocząć i nabrać sił żeby to znieść.
Dlatego każdy, kto wyrzuca niepotrzebne już leki czy cokolwiek innego, co może się przydać w hospicjum jest bezmózgowcem!
Tak trzeba mieć do tego predyspozycje. Trzeba mieć serce dla innych, wrażliwość i dużo chęci niesienia pomocy innym.
frigg - Nie 16 Sty, 2005 21:02
Temat postu:
i chyba to wlasnie napisala nid..bo w hospicjach wlasnie lekarze pracuja czy pilegniarki, tylko oni sa przeszkoleniu w robieniu takich zabiegow a nie wolontariusze...wszak to gigantyczna odpowiedzialnosc przy robieniu takich zabiegow zeby przypadkiem nie zadac niepotzrebnego bolu takiemu choremu...
ToJa - Nie 16 Sty, 2005 21:08
Temat postu:
Wolontariusz to człowiek, który pracuje i nie bierze za to wynagrodzenia. Lekarze i pielęgniarki w hospicjum również pracują za darmo więc są wolontariuszami.
Poza tym do wielu zabiegów nie potrzebna jest pielęgniarka. Wystarczy przeszkolenie jak zrobić zastrzyk czy podłączyć kroplówkę i zrobi to każda inna osoba.
frigg - Nie 16 Sty, 2005 21:34
Temat postu:
oczywiscie ze jest to praca za darmo - na tym polega jakby zalozenie pracy w hospicjum..robienie czegos na rezc hospicjum z potrzeby serca a nie pieniedzy...natomiast ja osobiscie za pierwszym razem bardzo bym sie bala wykonywac nawet te male zabiegi medyczne przy chorym, ale wiem tez ze sa to rzeczy praktykowane
nidhogg - Nie 16 Sty, 2005 23:08
Temat postu:
hmmm TOja serce jest na tyle oczywiste, ze nawet o tym nei wspominalam, natomiast nawet jak ktos ma mega wielkie serce, a potem w domu ma przezywac i zaplakiwac sie na smierc z powodu neiszcescia innych, to cos jest tu nie tak - stad stwierdzenie o silnych nerwach.
wiesz jak dla mnie lekarz nie jest dobrym lekarzem w momencie ghdy zalamuje sie przy stracie jakiegokolwiek pacjenta - nie mowie, ze ma tego nie przezywac, bo to jednak jest przezycie, natomiast zalamywanie sie - zaplakiwanie etc. poniekad nie sa najlepszym wyjsciem.
i podobnie z wolontariuszem - jezeli ebdzie przezywal kazdego zmarlego - co powiedzmy jest w hospicjum sprawa 'naturalna' - to moim zdaniem sie do tego nienadaje, jak niesamowicie wielkiego serca by nie mial.

a rozgraniczenia na wolontariuszy i pielegniarki - wzielo sie od skrotu myslowego, jako ze wczesniej rozmawialysmy z frigg na ten temat i dosyc mnie zaskoczylo, ze od ludzi przychopdzacych tam powiedzmy z ulicy wymagaja umiejetnosci zrobienia zastrzyku zcy karmienia sonda - ok jest to do nauczenia, ale mimo wszytsko wydaje mi sie ze przeszkolony personel (lekarz czy pielegniarka poswiecaja temu kilka lat a nie dni) bardziej sie do tego nadaje (w sensie jakis 'trudniejszych' zabiegow).
ToJa - Pon 17 Sty, 2005 11:04
Temat postu:
Tam wszystko jest trudne... Nie tylko zabiegi. To miejsce gdzie umierają ludzie. To nie sanatorium. To samo robią rodziny chorych, jeśli są jeszcze w stanie. Zastrzyk, kroplówka, znoszenie bólu i bliskość drugiego człowieka. Do tego nie trzeba wielu lat nauki. W hospicjum nie leczą - tam zapewniają godne umieranie.
Lekarze i pielęgniarki uczą się wiele lat i co? Powiem Ci, co... NIC! I wierz mi, że wiem, co piszę. Kto nie zetknął się z nimi w poważniejszej chorobie niż grypa czy stłuczone kolano wie, że to wszystko jest do kitu. Pielęgniarki, lekarze... olewają wszystko. To automaty a pacjent to przypadek a nie człowiek. W hospicjum pracują ludzi, którzy chcą naprawdę pomagać. Dla nich ważny jest człowiek i chęć pomocy a nie kasa i statystyki. Dobrze wiedzą, że tam nikogo nie wyleczą. Mogą złagodzić jedynie cierpienie. A i to nie zawsze, bo brakuje im wszystkiego. Dlatego piszę, że lekarze i pielęgniarki to wolontariusze. Oni chcą tam być. Jasne, że ich wykształcenie ma znaczenie. Nikt inny poza lekarzem nie wypisze recepty i nie jest w stanie powiedzieć, jakie leki podać.
Silne nerwy... Człowiek, który idzie pomagać w hospicjum wie, na co się porywa. Dla mnie sprawa jest jasna. Jeśli nie dam rady - odchodzę! Wiadomo, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, ale wiadomo też, że idąc pracować w hospicjum zetkniesz się z bólem i śmiercią. I będziesz to mieć za darmo, bo nikt Ci nie zapłaci. Do takiej "pracy" trzeba mieć serce i wrażliwość, bo inaczej będzie się tylko automatem, który zrobi zastrzyk czy poprawi poduszkę. Tam tacy nie są potrzebni. To ostatnie chwile życia... Ludzie czują się często samotni, przerażeni i nie chcą w ostatnich chwilach być sami. Chcą ciepła i bliskości innego człowieka a nie ludzi o mocnych nerwach, którzy ich poklepią i powiedzą, że wszystko będzie OK! Tam im zapewniają jakieś minimum komfortu umierania przede wszystkim psychicznego. Zastrzyk umie dać większość ludzi - wystarczy ich nauczyć jak to zrobić. Wrażliwości na ból i nieszczęście innego człowieka, chęci niesienia pomocy innym nie nauczysz nikogo...
frigg - Pon 17 Sty, 2005 11:37
Temat postu:
to co piszecie - nid i toja- to sama prawda.. z tym ze mowisz ze nerwy nie sa potrzebne (przynajmniej nie sa tak istotne jak serce- a nid nigdzie nie negowala ze to nie jest potrzebne ba powiedzila ze to chyba oczywiste)...a wiem z doswiadczenia ze jest to potrzebane jak cholera i przy samej pracy jak i przy samej 'rekrutacji' - jedno z ostanich pytan brzmi - a jak pani samopoczucie, czy leczy sie moze pani na depresje?
zgadzam sie z tym ze bardzo czesto i lekarze i pilegniarki sa zupelnie bezduszni - jednak ci pracujacy w hospicjum sa wyjatkami - przykladem tego moze byc ich bardzo nieliczna grupa w kazdym hospicjum i rozumiem ze musza uczyc wolontariuszy pewnych zabiegow (m.in. dlatego ze sie nierozerwa zeby przyjechac zrobic jeden zastrzyk).. w kazdym badz razie wykonywanie tego typu zabiegow jest jakby ich stausem a nie wolontariuszy..ja rozumiem ze jak nie chcesz, nie mozesz tego robic to sie tam poprostu nie zglaszaj
i gneralnie tego sie nie zmini dopoki nie zmieni sie mentalonosc ludzi - w tym przypadku lekarzy, ktorzy pracjua tylko dla materialnych dobr....jednakze dla kogos kto nie ma z tym stycznosci (jak nid) wykonywanie tego typu zabiegow przez zwyklych ludzi bylo zaskoczeniem
a tak od sibie dodam - ja sie boje robic komus kto bardzo cierpi, umiera jakis zabiegu....balam sie zrobic mojemu ojcu zastrzyki z insuliny, kiedy wrcoil po zoltaczce ze szpitala...balam sie ze zle wybiore dawke - i mimo checi ulzeania ojcu zrobie mu wieksza krzywde..a tym bardziej boje sie takiej odpowiedzialnosci za kogos 'obcego' - tak wiem tego sie da nauczyc - ale czy to tez nie jest juz w pewnym momencie automatyzmem? jesli trzeba bedzie to zrobie zastrzyk i zaloze sade ale moje poczucie odpiwiedzalnosci bedzie napiete do granic wytrzymalosci...
ToJa - Pon 17 Sty, 2005 17:23
Temat postu:
Na pewno człowiek pracujący w hospicjum musi mieć silną psychikę. Bez tego nie da się tam wytrwać. Piszesz, że bałaś się zrobić zastrzyk? Gdyby zależało od tego życie kogoś bliskiego, albo gdybyś słyszała jak "wyje" z bólu nie wahałabyś się. Może pierwszy raz...
frigg - Pon 17 Sty, 2005 17:27
Temat postu:
hmm napewno bym sie nie wachala ale strach i tak zostaje...nie zaleznie ktory zastrzyk..przynajmniej w moim wypadku...
nidhogg - Pon 17 Sty, 2005 20:44
Temat postu:
hm juz calkiem po za tym ToJa podchodzisz ze zrozumialych wzgeldow niesamowicie emocjonalnie i niesamowicie osobiscie. a zweroc uwage, ze nei kazdy w hospocjum jest bliska osoba - np dla mnie patrzacej na to z czysto teoretycznego punktu widzenia.
Nie oszukujmy sie - gdybym poszla do takiej 'pracy' i jak blisko bym nie byla zwiazana z tymi ludzmi, jest to nieporownywalne do rodziny czy kogos bliskiego.
nie twierdze, ze zrobienie zastrzyku jest problemem, tez sie balam, ze zrobienie zastrzyku babci ebdzie diametralnie rozne od zrobienia go np psu - czego sie uczylam i co umiem robic powiedzmy z wyszkolenia - a okazalo sie, ze wcale nie.
twiersze jedynie, ze bylam doscy zaskoczona, tym ze idac - jak frigg- do hospocjum na dzien dobry pytaja cie czy umiesz wykonywac proste zabiegi medyczne - zawsze mi sie wydawalo, ze wlasnie od tego sa wyszkoleni ludzie.
ToJa - Pon 17 Sty, 2005 21:09
Temat postu:
Zaskoczona? Ja uważam, że gdyby ludzie znali przynajmniej podstawy udzielania pierwszej pomocy, to można by było uratować wielu ludzi z wypadków. Zauważ, że przy każdym wypadku zbiera się gromada gapiów, stoi i nic nie robi. Biadolą na pogotowie, kiwają głowami, gadają i nie robią nic. Później idą do domciu i mają co opowiadać... Ale radocha!
I co w tym dziwnego, że w hospicjum spytali czy umiesz wykonywać proste zabiegi? Przecież wiedziałaś, że tam są bardzo chorzy ludzie. Chciałaś ich tylko trzymać za rękę, poprawiać poduszkę, nakarmić?... To też jest potrzebne, ale to niestety za mało... Ludzie z hocpicjum chodzą również do chorych w domu. Rodzina nie zawsze umie sobie poradzić z chociażby z podłączeniem kroplówki. Wolontariusz powinien to umieć.
Co do zastrzyków... Ja nie uczyłam się na psie. Nie miałam przeszkolenia. Weterynarz pokazł mi jak robić zastrzyki i nie było problemu. Dla mnie i zwierzę i czowiek tak samo cierpi. Dla psa też trzeba zrobić zastrzyk tak jak trzeba. To nie przedmiot.
Ale to jałowa dyskusja. Wygląda na to, że z Wami się nie zgadzam i zupełnie inaczej myślę. Ja jedynie nie uznaję podziału Lekarz - Pielęgniarka - Wolontariusz. W wielu wypadkach lekarz nie umie zrobić tego, co pielęgniarka a z kolei człowiek bez wykształcenia medycznego więcej potrafi od pielęgniarki. W hospicjum wszyscy są wolontariuszami, bo pracują za darmo.
frigg - Pon 17 Sty, 2005 21:21
Temat postu:
to nie chodzi o to ze masz inne poglady- tylko o to ze chyba nie bardzo nas zroumialas....i to ja jestem wolontariuszka i to ja bede robic ewentuilane zastrzyki - i jak trzeba bedzie to zrobie - tylko zregoly o tym sie nie mowi - w hospicjum w ktorym ja bylam o wykonywaniu pewnych zabiegow dowiedzilam sie na miejscu (nikt nie umiescil tego na stronie www)...a ja nie musze tego wiedzic (ani o tym ze to nazley do obowaizkow , ani jak to robic)..tak jak ci napisalam - kto na tym forum generlanie wie ilu lekarzy pracuje w takim hospicjum? moze ze 2...a parcuje ich tam niewielu wiec chociazby dlatego takie rzeczy trzeba robic...i mimo strachu bede to robila- wszak sama wiesz ze nie codzien ktos nam umiera i tak bardzo nas potrzebuje...
a co pierwszej pomocy - masz racje niewielu wie jak to zrobic - i wynika to i z ignorancji, obojetnosci 'szarych' ludzi oraz tych, ktorzy uczyc tego powinni ale tez ze starchu...tak to wyglada niestety, tylko ze masaz serca czy usta usta ludziom nie kojarzy sie z wewnetrzna ingerecja w organizm jak przy robiemnu zastrzykow...taka jest ludzka mentalnosc i trzeba to zminienic ale na to tzreba czasu naszczescie czlowiek uczy sie przez cale zycie...
nidhogg - Pon 17 Sty, 2005 21:24
Temat postu:
hmmm, doscy jalowa, tym bardziej, ze w niktorych sprawach do ktorych nadal mnie przekonujesz przyznalam Ci racje wczesniej, po za tym to nie ja a frigg szla do hospicjum. Po za tym nie widze sensu w stwierdzeniu 'zwierze to nie przedmiot', gdybym tak myslala, nie konczylabym za rok studiow, strasznie przeinaczasz moje slowa, albo ja nie dosyc wyraznie sie wypowiadam. Nie twerdze, ze ludzom trzeba robic lepiej, blizej mi do stwoerdzenia, ze psom trzeba robic lepiej - dlatego jestem an weterynarii nie na medycynie, wiec w ogole nie wiem skad biora Ci sie takie wnioski jakie wysnuwasz.
Jest tez sprawa taka, ze byc moze gdybym byla w takiej sytuacji byloby mi wszytsko jedno czy wkluwa mi sie dozylnie osoba, ktora robi to pierwszy raz, ktorej tzresa sie rece i ktora mi zmasakruje dajmy na to jedyna dostepna zyle, czy osoba, ktora robi to setny czy tysieczny raz, byc moze, nei wiem.

2.0 Powered by phpBB modified v1.9 by Przemo © 2003 phpBB Group